KONTEMPLACJA – SZCZYTEM ROZWOJU MODLITWY CHRZEŚCIJANINA

Rozważanie Ks. Jana Lombarskiego

   Apostołowie poprosili Pana Jezusa: „Panie, naucz nas się modlić, jak Jan Chrzciciel nauczył swoich uczniów”. W odpowiedzi usłyszeli słowa modlitwy nazywanej Modlitwą Pańską – „Ojcze nasz”. Składa się ona ze wstępu i 7-miu próśb. Historia mojej modlitwy i licznych dzieci z wzorowych rodzin chrześcijańskich, rozpoczęła się we wczesnym dzieciństwie, od znaku krzyża. Jest on najkrótszą modlitwą, a zarazem wyznaniem wiary w Jedynego Boga, w Trzech osobach Boskich. Zapewne pamiętamy dziecięcą modlitwę do Anioła Stróża: „Aniele Boży Stróżu mój…”. Od I-szej kl. Szkoły Podstawowej znałem już cały pacierz: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę w Boga Ojca, 10 Przykazań Bożych, 2 Przykazania Miłości, 5 Przykazań Kościelnych, 6 Prawd Wiary i 4 Rzeczy Ostateczne. W naszym rodzinnym domu, codzienną formą modlitwy, było też śpiewanie religijnych pieśni, stosownie do liturgicznego okresu. Mamusia, mając piękny głos i dobrą pamięć, śpiewała różne pieśni kościelne, jednocześnie wykonując konieczne domowe prace. Mimo woli wpadały nam w uszy i do dzisiaj dobrze je pamiętam. W naszym domu normalnym pozdrowieniem było: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, jednocześnie też i odpowiedź: „Na wieki wieków. Amen”. W takiej atmosferze, w sposób naturalny rozwijały się: wzajemny szacunek i życzliwość. Nie znaczy to, że nie było wymagań, a nawet kar. Ta Domowa Szkoła Życia opierała się ostatecznie na autorytecie Pana Boga, Dlatego wyrobiła w nas nie tylko życzliwość wobec każdego człowieka, ale przede wszystkim wobec samego Boga.

Sprawdziła się zasada: „Lepszy rozwój ludzkiej kultury, warunkuje lepszy rozwój nadnatury. „Nadnatura wspaniale się rozwija na ludzkiej naturze rozwiniętej do stanu kultury”.

Z 4-ch form modlitwy pierwsze jest Uwielbienie, a potem trzy kolejne.

   Następnym krokiem duchowego rozwoju, była atmosfera i codzienna modlitwa w Wrocławskim Seminarium Duchownym, gdzie Ojciec Duchowny Ks. Prof. Stanisław Witek, nauczył nas medytacji, na codziennym rozmyślaniu. To prawda, nie wszyscy wykorzystali ten okres na drodze do kapłaństwa. Późniejszy wir codziennych obowiązków kapłańskich, tym bardziej nie sprzyjał temu. Wielu zostało kompletnie wybitych z uładzonego porządku seminaryjnego i już do tego nie powrócili. Jedynie starali się, aby napisać konspekty na liczne zajęcia katechetyczne i odmówić codzienną modlitwę „brewiarzową”, która była wtedy po łacinie. Reasumując: Medytacja i Kontemplacja nie są zarezerwowanie tylko osobom duchownym. Również osoby świeckie, często stojące na bardzo wysokim poziomie życia moralnego i religijnego, a których wiele spotkałem na drodze kapłańskiego życia, mogą a nawet powinny wkroczyć na wspaniałą drogę: medytacji i kontemplacji.

   Wstępem jest adoracja w ciszy – Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Należy się całkowicie wyłączyć z wszelkich myśli, nawet z modlitwy myślnej. Wytworzyć w sobie jakoby duchową pustkę i dać się zauroczyć Nieskończonym Bogiem, Kochającym, Miłosiernym, Najpiękniejszym. Na początek wystarczy krótkie wyznanie, np.: „Jezu kocham Cię, Jezu ufam Tobie. Dobrze, że Jesteś, Bóg jest Panem” i pogrążyć się, jakoby rozpłynąć w zachwycie Bogiem nieskończenie dobrym, mądrym, pięknym, który jest Miłością, którego będziemy adorować w Niebie, przez całą wieczność. Św. Paweł, gdy Bóg dał mu łaskę: oglądania „przedsionków Nieba”, pytany – powiedział: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce ludzkie nie wstąpiło to, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują”.

„Nie widzą Ciebie moje oczy, nie słyszą Ciebie moje uszy,

A jesteś blaskiem w mej pomroczy i jesteś śpiewem mojej duszy”.

Mój facebook